Obóz partyzancki znajdował sie na wieży Astronomicznej ( mieszkańcy zamczyska tak na to miejsce mówili, ponoć widać z niej wszystkie gwiazdy we wszechświecie). Tam po pewnym czasie przybył także staruszek z chłopcem o dziwniej bliźnie na czole, a w ręku miał dziwnie chichoczący naszyjnik. Jak się później okazało to najpopularniejszy mieszkaniec tego ogromnego zamczyska.
Najsłynniejsza bitwa w tejże kranie trwała dwa długie dni. Przez ten okres ja, Juki i Loczek nic nie jedliśmy. Wszystko to była wina Loczka wziął kanapki, ale za nim wgramolił się na wieże upłynęło sporo czasu. Ja i Juki czekałyśmy cierpliwie, aż w końcu dotrzyma nam kroku. Kiedy wreszcie dotarł do nas przypomniał sobie, że plecaczek z kanapkami został na dole. Więc niestety mogliśmy sobie tylko wyobrazić smak tychże kanapek.
Przez dwa dni walczyły ze sobą dwie potężne gildie: śmierciożercy z dowódcą Voldemortem & uczniowie, nauczyciele i trzej nieustraszeni mieszkańcy Tajemnego Miasta.
Bitwa była ciężka, a na głodnego nie da się normalnie funkcjonować, kiedy śmierciożercy zobaczyli na czele naszą grupę ( czyli Mnie, Juki i Loczka) uciekli w popłochu wraz ze swoim dowódcą wielkim Voldemortem. Ciekawe dlaczego? Tak czy siak zdjęcie pamiątkowe musi być, a zamczysko zostało uratowane. Tylko staruszek poległ w pierwszej rundzie. Nasz dowódca niestety padł nim bitwa rozpoczęła się na dobre ( ciekawe, kto nam teraz powie jak dotrzeć do krainy Świętego Mikołaja i jego elfów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz