Nasze miasto

vww://tajemnemiasto.vww/@2090#nowy

niedziela, 20 grudnia 2015

Podroż do Świętego Mikołaja i jego elfów #3

Nastały ostatnie dwa dni próby. Tego dnia było niesamowicie zimno. Niebo przybrało odcień szarości, a nad wieżą pojawił się mroczny znak ( niby czyjaś głowa, ale czyja ona była?). Dookoła zamczyska pojawili się dziwnie ubrani goście i krzyczeli coś w stylu : "Avada Kedavra". Nasza trójka nie za bardzo pojmowała, co to właściwie oznacza, dopóki na naszych oczach nie padł jeden z naszych, broniących zamczyska.


Obóz partyzancki znajdował sie na wieży Astronomicznej ( mieszkańcy zamczyska tak na to miejsce mówili, ponoć widać z niej wszystkie gwiazdy we wszechświecie). Tam po pewnym czasie przybył także staruszek z chłopcem o dziwniej bliźnie na czole, a w ręku miał dziwnie chichoczący naszyjnik. Jak się później okazało to najpopularniejszy mieszkaniec tego ogromnego zamczyska. 

Najsłynniejsza bitwa w tejże kranie trwała dwa długie dni. Przez ten okres ja, Juki i Loczek nic nie jedliśmy. Wszystko to była wina Loczka wziął kanapki, ale za nim wgramolił się na wieże upłynęło sporo czasu. Ja i Juki czekałyśmy cierpliwie, aż w końcu dotrzyma nam kroku. Kiedy wreszcie dotarł do nas przypomniał sobie, że plecaczek z kanapkami został na dole. Więc niestety mogliśmy sobie tylko wyobrazić smak tychże kanapek.

Przez dwa dni walczyły ze sobą dwie potężne gildie: śmierciożercy z dowódcą Voldemortem & uczniowie, nauczyciele i trzej nieustraszeni mieszkańcy Tajemnego Miasta. 
Bitwa była ciężka, a na głodnego nie da się   normalnie funkcjonować, kiedy śmierciożercy zobaczyli na czele naszą grupę ( czyli Mnie, Juki i Loczka) uciekli w popłochu wraz ze swoim dowódcą wielkim Voldemortem. Ciekawe dlaczego? Tak czy siak zdjęcie pamiątkowe musi być, a zamczysko zostało uratowane. Tylko staruszek poległ w pierwszej rundzie. Nasz dowódca niestety padł nim bitwa rozpoczęła się  na dobre ( ciekawe, kto nam teraz powie jak dotrzeć do krainy Świętego Mikołaja i jego elfów)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz