Dzień 0
Drogi pamiętniczku (nie wiem dla czego tak zaczynam ale na
każdym filmie tak jest więc nie mogę być gorszy) Kilka tygodni temu udało mi
się wygrać w karty mapę, jej poprzedni właściciel ( bo teraz to ja jestem
właścicielem mapy w końcu ją wygrałem) zdradził mi tajemnicę że mapa ta
prowadzi do magicznej krainy zamieszkiwanej przez elfy i samego Mikołaja.
Ucieszyłem się bo w głębi serca po mimo mojego podeszłego wieku nadal wierzę że
prezenty przynosi właśnie on Mikołaj.
W czasie powrotu z kart do domu długo zastanawiałem się ile
prawdy jest w historii mapy, doszedłem do wniosku, że nie dowiem się do czasu aż
tego nie sprawdzę. Wszedłem do mieszkania z zamiarem opowiedzenia tej niesamowitej historii wybrance mego serca
Ayane, jednak zanim udało mi się opowiedzieć to co chciałem zarobiłem patelką
między oczy. ( chyba słusznie bo miałem być w domu 1,5 minuty szybciej ) Po
chwili odzyskałem przytomność i wstałem z podłogi, (do teraz zastanawiam się
skąd ta czerwona plama na kafelkach ) opowiedziałem Ayane historię mapy,
słuchała uważnie jak dziecko, któremu opowiada się bajkę na dobranoc. Po
krótkiej chwili zastanowienia się podjęliśmy decyzje że wyruszamy w podróż.
Aya zadzwoniła do naszej przyjaciółki, z która mam wspólny
interes, jednak mniejsza o to jaki. Juki postanowiła jechać z nami. Nie mam
pojęcia jak to zrobiła, ale była pod naszym domem w 5 minut (mieszka kilkaset kilometrów
od nas) z kilkoma wielkimi walizkami. Ja pakowałem tylko to, co najpotrzebniejsze
(dziewczyny twierdziły wspólnie że również takie rzeczy pakują). Spakowałem
dwie pary majtek i skarpetek, bluzę i koszulkę na zmianę, i woreczek wygranego
wcześniej magicznego proszku (może nada się do prania bo nikt nie wie jakie
jest jego zastosowanie). Mój bagaż to jedna podręczna torba. Do teraz nie mam
pojęcia co dziewczyny spakowały w 11 ogromnych walizek, za to mam pojęcie kto
będzie to wszystko nosił.
Dzień 1
Drogi pamiętniczku (drażni mnie takie pisanie a to dopiero
drugi wpis hmmmm……)
Nastał poranek dnia, którego nasza wielka przygoda miała się
zacząć. Wszyscy byliśmy bardzo podnieceni zbliżającą się przygodą. Pierwszy przystanek
jaki wskazywała mapa i wskazówki na niej to stary dworzec kolejowy (osobiście nie
miałem pojęcia że takowy istnieje ). Jako że mieliśmy do zabrania, a raczej ja
miałem do zabrania 11 walizek i małą torbę podręczną zadzwoniłem po taksówkę.
Nasz transport przyjechał po 10 minutach jednak nasze zadowolenie szybko minęło, ponieważ okazało się, że bagażnik jest za mały. Ale Loczuś ma na takie wypadki
rozwiązanie. Aya i Juki nie były zbyt zachwycone podróżowaniem na dachu
taksówki ale w końcu to ich walizki zajmowały wszystkie siedzenia w
samochodzie.
Po godzinie wesołej (przynajmniej dla mnie ) podróży przez
miasto dotarliśmy na miejsce. Wypakowałem walizki ( zapłaciłem też ja no bo kto
inny) i ruszyliśmy ku przygodzie. Po wejściu na stary dworzec nadszedł czas na
szukanie peronu 9 i ¾ hmmm skądś znam tą nazwę, jednak teraz nie mogę sobie przypomnieć
skąd.
Znaleźliśmy go. Czekał na nas pociąg, dziewczyny wesoło
wmaszerowały do wagonu mi zajęło to trochę więcej czasu, bo ktoś musiał wnieść
bagaż. Zająłem miejsce obok Ayane naprzeciw Juki i zaczęliśmy rozmyślać
wspólnie jakie przygody na nas mogą czekać. Zjedliśmy po kanapce rozsiedliśmy
się wygodnie w przedziale było miło i ciepło po mimo chłodu i śniegu za oknem
pociągu. Przytuliłem się do Ayane i chyba mi się przysnęło bo więcej nie
pamiętam……..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz